Ad Extremum. Ciekawe przypadki odpadania głowy
Wystawa jest finałem jubileuszowego programu wystawienniczego Stowarzyszenia Artystycznego „Otwarta Pracownia” w Lublinie zatytułowanego „10 x 10”. Tworzą ją wspólnie artyści, artystki, teoretycy i teoretyczki „Otwartej Pracowni”: Tomasz Bielak, Agnieszka Chwiałkowska, Maksymilian Cieślak, Kamila Czosnyk, Magdalena Franczak, Agnieszka Grzywacz, Paweł Korbus, Piotr Korol, Katarzyna Kowalska, Mikołaj Kowalski, Magdalena Łata, Lech Mazurek, Aniela Mroczek, Michał Mroczka, Florentyna Nastaj, Jerzy Norkowski, Kosma Ostrowski, Małgorzata Pawlak, Szymon Popielec, Sławomir Plewko, Marta Ryczkowska, Sebastian Smit, Kamil Stańczak, Piotr Strobel, Sławomir Toman, Grzegorz Tomczyk, Kamil Zaleski, Ewa Zarzycka
—-
Żyjemy w czasach małej apokalipsy. Dystopie, jakie znamy z filmów i książek zaczynają się powoli materializować. Jeżeli każde stulecie ma swój punkt zero, to jest właśnie nasz. Może świat wszedł w erę następujących po sobie pandemii i trzeba przyzwyczaić się do życia w cieniu zagrożenia. Kto wie, czy zagłada trwa niezauważona już od dłuższego czasu, w aurze spokoju, w licznych dniach powszednich?
Wchodzimy w opuszczoną przestrzeń kamienicy, w której przez lata mieścił się bank. Sejfy zostały opróżnione, w pokojach zostały zakurzone biurowe meble i fakturowa tapeta. Przestrzeń jest pozornie neutralna, postkorporacyjna. Składa się z labiryntu niewielkich pokoi. Sztuka wślizguje się do szaf, zagarnia ściany, zakamarki. Ostatnia wspólna wystawa „Otwartej Pracowni” jest opowieścią o punkcie, w którym znajdujemy się jako ludzkość. Przyglądamy się swoim zasobom. Dokonujemy reasumpcji bagażu, podejmując decyzję, co zostawiamy a co bierzemy ze sobą w dalszą drogę świadomi, ile jesteśmy w stanie udźwignąć. Zostają po nas ślady, jeżeli zdecydujemy się ich nie zacierać.
Nauka mówi, że koniec to ogień. Za mniej więcej pięć miliardów lat Słońce wejdzie w fazę czerwonego olbrzyma i spuchnie do takich rozmiarów, że pochłonie orbitę Merkurego. Możliwe, że ten sam los spotka Wenus a Ziemia zamieni się w spaloną, pozbawioną życia, pokrytą magmą skałę. Ostatecznie rozpadnie się na miliony atomów w gorącym oddechu ginącej gwiazdy. Czy koniec będzie ostateczny? Według wierzeń Majów wszechświat ma cykliczny charakter. W różnych religiach poszczególne cykle są widziane jako możliwość zmiany na lepsze. Świeckie wizje końca świata zawierają zarówno nihilistyczny pogląd, że pochłonie nas nicość jak i mroczny obraz świata, który wiecznie się powtarza, i w którym wszystko co zdarzyło się w przeszłości ponownie się wydarzy. Katie Mack w książce “Koniec wszystkiego” pisze o nieskończonej kosmicznej ekspansji, wskazując na to, że apokalipsa będzie powolna i bolesna, naznaczona rosnącą izolacją, nieubłaganym rozpadem i pochłaniającą wszystko ciemnością. W pewnym sensie to nie wszechświat się skończy, lecz skończy się, unieważni i unicestwi wszystko, co w nim jest. Wszystkie gwiazdy w końcu się wypalą, cząstki rozpadną, czarne dziury wyparują.
Żyjemy w czasach, w których przeczucie końca jest bardzo silne, unaoczniła je pandemia, zbliżająca się nieuchronnie katastrofa klimatyczna, ginące ekosystemy, zwrot populistyczny i nacjonalistyczny na świecie. Mówią o nim także inne, bardziej wewnętrzne symptomy, wskazujące na kruchość człowieka i jego relacji z innymi. Wydaje się, że apokalipsa ma także formę przewlekłą. Dotychczas niezauważalną. Nadeszła niepostrzeżenie, wśród pomruków przyrody. Wszechogarniająca nas wizja końca świata została zbudowana na braku ludzkiej umiejętności samoograniczenia, końcu humanizmu oraz rozpadzie pozornie nienaruszalnych struktur życia społecznego. Żyjemy w bańkach wierząc, jak pisał Barańczak, że „nazajutrz, po kolejnym zbiorowym samobójstwie zawsze tak samo idzie się rano po gazety […] tak samo mała dziewczynka z tornistrem biegnie do szkoły i potyka się, i pada, i tłucze kolano, i jest dużo płaczu,
i w tym płaczu jest zawsze tak wiele życia”.
Przyglądając się światu nad przepaścią zerkamy również do archiwum. Badamy to, co zostaje, co przechowuje ślady, interesuje nas odczucie materialności dzieł lub ich odprysków. Archiwum żywotności wizualnej wyobraźni i mrocznych przeczuć. Tak rozumiane archiwum samo w sobie jest żywym, pulsującym organizmem, którego jedynym sensem jest wchodzenie w relacje z innymi organizmami, a zasadą działania – ciągła przemiana. Stanowi ono miejsce i moment spotkania przeszłości i przyszłości w procesie odczuwania i wyobrażania naszej współdzielonej teraźniejszości. Wystawa unaocznia codzienność, niepokoje, znikanie, spokojne i spektakularne, odchodzenie starych narracji i nadzieję na nowe.
—-
– A jeśli nic, co tu robimy, nie przetrwa, jeśli nawet najlepsze nasze działania zostaną zapomniane, to czy jest jakiś powód, by się po prostu nie poddać? – Powodem jest wszystko na tym świecie – odpowiedział Rudd – Jesteśmy tu i żyjemy. A to jest piękny wieczór w ostatnim doskonałym dniu lata.
Alastair Reynolds, Pushing Ice
—–
Projekt „10×10” jest realizowany przez Stowarzyszenie Artystyczne „Otwarta Pracownia” w Lublinie we współpracy z z Centrum Kultury w Lublinie.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.
Foto i grafika: media społecznościowe stowarzyszenia Otwarta Pracownia w Lublinie i archiwum prywatne artystki